Jak zostać działaczem społecznym? Opowiada Łukasz Hachlowski [WYWIAD]

0
319

O tym, jak młodzi ludzie mogą działać, zarówno na polu społecznym, jak i samorządowym, rozmawialiśmy z Łukaszem Hachlowskim, którego doświadczenie i chęć do pracy mobilizują do kreowania coraz to nowych inicjatyw.

Mateusz Gmer: Łukasz Hachlowski, dwukrotny przewodniczący III LO w Krakowie, przewodniczący Samorządów Krakowskich Szkół Średnich, wiceprzewodniczący Krakowskich Konferencji Panelowych, mentor Krakowskiej Akademii Wolontariusza w Akcji, członek dwóch Samorządów Studenckich Uniwersytetu Jagiellońskiego, a od niedawna również przewodniczący Młodzieżowej Rady Gminy Michałowice. Czy o czymś zapomniałem?

Łukasz Hachlowski: To chyba takie najważniejsze rzeczy.

Opowiedz nam od początku, jak to wszystko się u Ciebie zaczęło.

Zaczęło się już bardzo dawno, ponieważ w tym roku mam okazję świętować dziesięciolecie mojej działalności samorządowo-społecznej. Ale myślę, że główną robotę na początku to wykonali właściwie rodzice, poprzez pokazanie dobrych wzorców. Od zawsze pokazywali mi, że ja mogę być też dla innych, żeby pomagać innym ludziom. Tłumaczyli, że jeżeli jest choć mała szansa, aby zrobić coś dobrego, to warto. 

Czyli rozumiem, że to oni zaszczepili w Tobie takie zainteresowanie działalnością społeczną?

Jak dobrze pamiętam, od zawsze byłem towarzyskim dzieckiem. Zawsze lubiłem ludzi, lubiłem spędzać z nimi czas, czy też angażować się w różne przedsięwzięcia i to już w Szkole Podstawowej. Myślę więc, że te cechy – pozytywność, uśmiech, chęć do pomocy, otwartość właśnie stąd się wzięły i po prostu przez kolejne lata się kierunkowały.

Co Cię motywuje do działania? 

Poczucie siły sprawczej, wpływu na jakąś zmianę w świecie. Czasami mniejszą, czasami może troszkę większą, czy to w mojej okolicy, czy w moim najbliższym otoczeniu. To mnie podbudowuje, kiedy widzę, że mam takie zasoby, pomysły i być może doświadczenie, które mogą pomóc komuś innemu. I ja jestem osobą, która bardzo chętnie się tym podzieli i pomoże we wszystkim, w czym będzie mogła.

Duże znaczenie miało dla ciebie dwukrotne bycie przewodniczącym liceum, prawda?

To jest jedna z piękniejszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała i która mi pokazała, że moje plany, a przede wszystkim ich wykonanie, podobały się uczniom. Miałem pewien plan, z którym wszedłem w struktury samorządu trójki, a mianowicie by czas spędzony w liceum, to nie była jedynie nauka, ale żeby starać się urozmaicać ten czas.  W dniu wyborów przekazali mi: „to było dobre, chcemy cię jeszcze”.

Co uważasz za swoje trzy największe sukcesy, które udało Ci się osiągnąć w trakcie swoich kadencji?

Myślę, że kluczową zmianą, wprowadzoną w samorządzie uczniowskim, która owocuje też obecnie, jest znaczące otwarcie relacji pomiędzy samorządem uczniowskim, a dyrekcją i prowadzenie rozmów na zasadzie partnerskiej współpracy.  Drugą rzeczą jest pojawienie się – co było dosyć kluczowe dla mnie – zniżek uczniowskich, dzięki współpracy z różnymi firmami. Bardzo mi to pomogło, bo tu swoją otwartością do ludzi, chęcią do rozmowy, udało się przeprowadzić negocjacje z  menadżerami czy właścicielami firm, typu: Starbucks, Kocia Kawiarnia, czy MyFitnessSpace. Trzecią rzeczą, która mnie prywatnie bardzo cieszy, jest to, że udało się przywrócić po wielu latach półmetki w mojej szkole. 

Od stycznia zeszłego roku jesteś również przewodniczącym Samorządów Krakowskich Szkół Średnich. Opowiedz, co to za organizacja?

Naszym celem jest zebranie w jednym miejscu reprezentantów samorządów uczniowskich z różnych, krakowskich szkół średnich i umożliwienie im dialogu oraz działalności na szerszą skalę. 

Którą z Waszych akcji, właśnie jako SKSŚ, uważasz dotychczas za najbardziej udaną?

Pierwszą są Międzyszkolne Walentynki z SKSŚ. Wcześniej, jeżeli chcieliśmy wysłać komuś walentynkę, to było to takie ograniczenie, że możemy to zrobić wyłącznie do osób z naszej szkoły, a przecież mamy znajomych lub nasze sympatie w innych szkołach. I to właśnie taka akcja stanowiła wyjście naprzeciw oczekiwaniom uczniów. 

Hitem okazał się także Speed-Dating, prawda?

Tak! 620 uczniów wzięło udział w tej akcji. Zauważaliśmy, że jednym z najczęstszych problemów w nawiązywaniu relacji jest to, że osoby, jeżeli nawet by chciały już kogoś poznać, to boją się zagadać i obawiają się, że nie będą miały tematów do rozmowy z drugą osobą. Boją się zrobienia tego pierwszego kroku. SKSŚ chciało niejako zrobić ten pierwszy krok za nich. Najpierw uczestnicy wypełniali ankiety z pytaniami o ich zainteresowania. Później zespół SKSŚ, podczas wielu godzin pracy, dobierał osoby ze sobą na podstawie ich odpowiedzi. Dzięki temu jasne było, że uczestnicy będą mieli ten pierwszy temat do rozmowy. 

W zeszłym miesiącu odbyła się pierwsza sesja Młodzieżowej Rady Gminy Michałowice pierwszej kadencji i zostałeś jej przewodniczącym. Jak powstało te gremium?

Na początku, jako że był to nowy pomysł, spotykał się on z różnymi reakcjami. Natomiast później, gdy odbywały się wybory samorządowe, to powstanie rady było elementem programów wyborczych kandydatów na Wójta. Przed powstaniem rady działaliśmy jako Forum Samorządu Młodzi Radni. To była taka nasza mini organizacja, składająca się z osób, które chciały działać. Wspólnie zorganizowaliśmy koncert charytatywny dla jednego z mieszkańców Gminy, który znalazł się w potrzebie. Wystąpiły dwa zespoły, był kiermasz ciast. Udało się nam nawiązać współpracę nawet z krakowskim więzieniem, w ramach której więźniowie przygotowali prace, które następnie zlicytowano. Wydarzenie było ogromnym sukcesem, ponieważ łącznie udało się nam zebrać ponad 25 tysięcy złotych. I to właśnie mi pokazało, że młodzież rzeczywiście chce działać. Później też pomagaliśmy przy czyszczeniu naszej okolicznej rzeki z okazji Światowego Dnia Wody. 

Porozmawialiśmy o tym, co było. Teraz o tym, co będzie. Jakie są Wasze plany jako Młodzieżowej Rady na najbliższą przyszłość?

W Młodzieżowej Radzie zasiada 15 członków z 15 okręgów naszej gminy. Są to bardzo różne osoby. Nie wszyscy z nich się jeszcze znają, ponieważ pochodzą z różnych miejsc. Jako przewodniczący, będę zabiegał o to, abyśmy się zintegrowali, bo głęboko wierzę w to, że dobra grupa to jest grupa zorganizowana, czyli grupa, która zna siebie i swoje możliwości.

Obecnie angażujesz się także w Samorząd Studencki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jakie tutaj są Twoje plany i działania?

Mam zaszczyt uczestniczyć w dwóch Samorządach Studenckich. Jest to ogólny Samorząd Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz wydziałowy samorząd. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, kiedy przyjęli mnie jako początkującego studenta. Samorząd studencki, co mnie pozytywnie zaskoczyło, różni się od samorządu uczniowskiego przede wszystkim jasnym i określonym budżetem na działania. Możliwe jest organizowanie zarówno bardzo dużych przedsięwzięć, jak i tych mniejszych, jak np. zakup różnych gadżetów dla studentów, czy pakiety startowe, jakie otrzymali w listopadzie pierwszoroczniacy. Podoba mi się bardzo taka swoboda w działaniu samorządu studenckiego, że działamy grupowo, ale jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, to jest również tam miejsce na indywidualność. Pojawia się również chęć pomocy bardziej doświadczonych kolegów.

Czy uważasz, że takie rozwiązania budżetowe powinniśmy próbować przenieść do szkół średnich?

Na pewno uważam, że powinien ten temat w szkołach średnich zostać rozjaśniony, żeby faktycznie jakiś ten budżet był, a nie stanowił temat tabu. Skądkolwiek on by się nie brał, czy to z budżetu szkoły, czy to z różnych np. dotacji czy projektów (np. z krakowskiego projektu SUWAK, w którym też miałem okazję pisać projekt, skutecznie zresztą). Możliwości są i dałoby się to zrobić prościej.

Jak znajdujesz czas na te wszystkie działania? Da się to wszystko ze sobą pogodzić? Śpisz w ogóle w nocy?

Jak widać, da się, a to czego nie widać – to w jaki sposób. Ja jestem miłośnikiem optymalizacji. Uwielbiam ułatwiać sobie życie w obszarach, gdzie się da. Niestety każdy z nas dostał tylko 24 godziny na działania i w tym wszystkim warto byłoby też zmieścić sen. Natomiast tak, da się działać dużo. Naprawdę wyznaję głęboko, że chcieć to móc i że wszystko się da zrobić, jeżeli tylko się chce. Myślę, że dobra wola, optymistyczne podejście bardzo dużo w tym wszystkim pomaga. Wiadomo, wszystko jest kosztem czegoś. Mam mniej czasu seriale czy gry, ale mam zajęcia, które osobiście mnie ciekawią troszkę bardziej, czyli możliwość pomagania i organizowania rzeczy dla innych. Faktem jest, że często objawia się to ograniczeniem snu w moim przypadku.

A jak Twoim zdaniem w dzisiejszych czasach wygląda kwestia zaangażowania młodzieży w działalność społeczną, samorządową, czy charytatywną?

Na podstawie lat obserwacji i uczestniczenia w tym całym zjawisku, wydaje mi się, że jest znacząca poprawa. Na pewno wszystko idzie w dobrą stronę, ponieważ w ostatnich latach powstało dużo organizacji młodzieżowych, gdzie to właśnie młodzi mogą się realizować i działać. Więc myślę, że jest na pewno na plus.

Powiedz mi w takim razie, na jakie przeszkody, czy utrudnienia, mogą natrafić obecnie młodzi ludzie, którzy chcą zacząć działać?

Myślę, że w momencie, jeżeli młoda osoba faktycznie chciałaby zacząć działać, to musi wykonać pewną pracę, aby znaleźć takie miejsce, w którym będzie się mogłą realizować. Na szczęście tych miejsc jest coraz więcej. Myślę też, że może pojawić się lęk przed oceną. Natomiast należy pamiętać, że Ci, do których się zwracamy, jako posiadających już doświadczenie w wolontariacie czy akcjach społecznych, są osobami, które chcą oddawać część siebie innym ludziom, a więc nie trzeba się ich bać. 

Masz jeszcze jakieś porady dla naszych czytelników, którzy chcieliby zacząć angażować się społecznie?

Tak. Jeżeli jest jakiś pomysł, który jest z wami dłużej, to warto go przynajmniej „ruszyć”, a może i docelowo zrealizować. Warto wtedy poszukać, czy to w mediach społecznościowych, czy nawet popytać, porozmawiać ze znajomymi, czy słyszeli może o miejscu, które umożliwiłoby zrealizowanie takiego projektu. Być może ktoś inny też pracuje nad podobnym pomysłem i jesteście w stanie połączyć siły.

To na sam koniec pytanie, czy masz jakieś motto, zasadę bądź sentencję, którą kierujesz się w swojej działalności? 

Jestem typem osoby, której działanie na pełnych obrotach sprawia przyjemność: lubię, kiedy dzieje się bardzo dużo, bo wtedy czuję, że faktycznie wykorzystuję swój potencjał i „czuję, że żyję”. Chciałbym, żeby te pełne obroty działały aż do końca i doprowadziły mnie do tego momentu, gdzie na szczęśliwym łożu swojej śmierci będę mógł się tak zamyślić, wspomnieć sobie to całe swoje życie i móc z pełną świadomością i odpowiedzialnością tych słów powiedzieć sobie: „kurczę, no fajnie było”. 

Łukasz Hachlowski, człowiek, który lubi żyć i który żyje tak, by uważał na końcu, że było fajnie. Bardzo Ci dziękuję.

Dziękuję bardzo.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj