Okazała ciężarówka wtoczyła się na krakowski rynek. Nad dreptającymi wokoło robotnikami wzniósł się dźwig, uchwycił za czubek strzelistą choinkę i usadowił ją na płycie. Przez następny tydzień, ci sami robotnicy składali dziesiątki domków, a amatorzy świątecznego klimatu rozochocili się na myśl o bożonarodzeniowych straganach. Wszak Kraków szczyci się niemal najsławniejszym jarmarkiem w Europie. Ale czy 15-metrowy świerk z bombkami i ozdobne, ciasne kramy na krakowskim rynku przyćmiewają uroki jarmarków w mniejszych miejscowościach?
Trzymając się za kieszeń
Nie jest tajemnicą, że Kraków został porządnie zbesztany przez znaczną część odwiedzających tegoroczny jarmark. Opiewany przez brytyjski dziennik The Independent „aromat skwierczącej kiełbasy” unoszący się przed sukiennicami w stolicy Małopolski raczej nie pozostawił po sobie błogich wspomnień. Przede wszystkim dlatego, że mało kto mógł sobie na taką smakowitą kiełbasę pozwolić. Rosnące beztrosko ceny znacząco ochładzały zapały zarówno turystów, jak i mieszkańców. Pod licznymi postami na Facebooku, prezentującymi urokliwe fotografie rozświetlonego nocą jarmarku, krakowianie bez ogródek dawali upust dezaprobacie: „jarmark kiczu, tandety i okropnego jedzenia. I dojenia kasy na frajerach”, „Normalny Krakus z politowaniem obejrzy ceny”, „Hańba dla miasta. Parę krzaków i smród z grilla.”, „Z lotu ptaka piękny, z poziomu ulicy tradycyjna komercja i dojenie…” Rzeczywiście, mając chrapkę na pajdę ze smalcem, ogórkiem i boczkiem czy niezbyt pokaźną porcję pierogów, odwiedzający musieli wysupłać z kieszeni niecałe 50 zł.
Przedzierając się przez tłumy
Nie brakowało też utyskiwań na zwyczajną ciasnotę, za którą odpowiedzialne są nie tylko tabuny turystów, ale i nieprzemyślane ułożenie budek. Ponad sto straganów utworzyło wąskie uliczki na płycie Rynku, więc oglądanie świątecznych rarytasów, nieprzysłoniętych głowami innych ciekawskich, stawało się uciążliwe. Konkluzja, do której doszło wielu rozczarowanych Krakowem, sprowadzała się do tęsknego chwalenia jarmarków we Wrocławiu lub Katowicach.
Odkrywając małopolskie jarmarki
Tymczasem w niektórych małopolskich miejscowościach rzemieślnicy cichaczem rozstawili swoje kramy, zapewniając mieszkańcom świąteczne uroki. Po cichutku, bo obyło się bez światowych rankingów, zagranicznych hołdów, wymuskanych zdjęć i harmideru. Gminy poprzestawały zazwyczaj na skromnym ogłoszeniu, choć niekiedy same jarmarki były zorganizowane z rozmachem. Małopolanin wytrwale poszukujący bożonarodzeniowych atrakcji, mógł doliczyć się ich aż 12-stu. Oto, jakie miejsca w naszym województwie zatroszczyły się o bożonarodzeniowy klimat (a przynajmniej o nich znaleźliśmy informację):
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-6.png?resize=696%2C403&ssl=1)
Małopolskie miejscowości organizujące jarmarki bożonarodzeniowe [opracowanie własne na podstawie Google Maps]
Bożonarodzeniowy w pełnym tego słowa znaczeniu – przyjazna, jowialna, nieomal rodzinna atmosfera towarzyszyła światełkom, błyskotkom i apetycznym kąskom, w niczym nie ustępującym tym krakowskim. Choć nie wszystkie gminy na równi podołały aranżacji jarmarków, wiele z nich potrafiłoby zaspokoić najbardziej zdegustowanych turystów. Aby przekonać się o tym na własnej skórze, nasi dziennikarze wyruszyli na wędrówkę po mniej oczywistych, nietuzinkowych kiermaszach.
Wigilia Uliczna w Dobczycach [Relacja: Gabriela Stoch]
W Dobczycach na wejściu witał nas baner z napisem „Jarmark Świąteczny. Wigilia Uliczna na Małym Rynku w Dobczycach”. Ze środka rynku dobiegały dźwięki akordeonu, harmonijki, bębna i ukulele. „Hej kolęda, kolęda” – śpiewały Werdebusy Dobczyckie. Mały Rynek tętnił życiem. Gwoździem programu było losowanie prawdziwych choinek doniczkowych. Każdy szczęśliwiec mógł wybrać drzewko z puli choinek o różnych wielkościach oraz „urodzie”. Przedsięwzięcie zgromadziło mnóstwo mieszkańców, czekających na szczęśliwy traf. W jednej ręce choinka, a w drugiej kubeczek z ciepłym barszczem czerwonym.
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-5-3.jpg?resize=696%2C757&ssl=1)
Jarmark w Dobczycach [fot. Gabriela Stoch]
Trzydniowy Makowski Jarmark Świąteczny [Relacja Mateusz Gmer]
Pierwsza rzeczą, jaką dało się zauważyć na makowskim jarmarku była bardzo serdeczna i ciepła atmosfera. Zainteresowanie wydarzeniem było duże, patrząc zarówno na jego skalę, jak i wielkość miasta (niecałe 6 tys. mieszkańców) Jedno ze stoisk prowadziła Monika Borowy-Mrowiec, oferując o najróżniejsze ozdoby rzeźbione w drewnie (w tym drewniane torebki). Debiutująca na tym jarmarku wystawczyni zwracała uwagę na ogólnie panującą życzliwość, ale także – ku jej zmartwieniu – na średnie zainteresowanie klientów. Region Beskidów słynie z mocno rozwijającej się branży meblarskiej, co wpływa na konkurencyjność firm i przekłada się na trudności ze zdobyciem klientów.
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/462548597_610323668320036_6722857111831775490_n.jpg?resize=696%2C522&ssl=1)
Stoisko Moniki Borowy-Mrowiec w Makowie Podhalańskim [fot. Mateusz Gmer]
Społeczność z Zespołu Szkół im. Walerego Goetla w Suchej Beskidzkiej cieszy się wieloletnią tradycją wystawiania stoiska z rękodziełem swoich uczniów na jarmarkach w Makowie Podhalańskim i Suchej Beskidzkiej. Nauczycielki zwracały uwagę, że nigdy nie ma problemu z zainteresowaniem ze strony uczniów i co roku chętnie angażują się w organizację tego przedsięwzięcia. Uczniowie z kolei zauważali, że wydarzenia takie jak te są bardzo potrzebne, gdyż mocno integrują społeczność szkolną. „Z roku na rok pojawia się coraz więcej wystawców i co roku jest tu świetna zabawa, fajna muzyka” – komentowali.
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/462577922_1113732159953338_8239590011432317103_n.jpg?resize=696%2C522&ssl=1)
Stoisko szkoły z Suchej Beskidzkiej w Makowie Podhalańskim [fot. Mateusz Gmer]
XIX-wieczny Wygiełzów?
Jarmarki są jedną z nielicznych średniowiecznych tradycji, które z czasem nie zwiędły, a wręcz przeciwnie – dziarsko się rozwijają. I choć raczej nie wyobrażamy sobie przechadzających się między straganami czeladników, dam i rycerzy, przyjemnie jest wpleść nieco historycznych akcentów. W Wygiełzowie, gdzie mieści się XIX-wieczny skansen, wzdłuż alejki prowadzącej do pańskiego dworu można było zakupić niesztampowe świece, finezyjne wieńce i smakołyki od wiejskich gospodyń.
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-1-2.jpg?resize=576%2C1024&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-2-1.jpg?resize=696%2C661&ssl=1)
Jarmark w Wygiełzowie [fot. Antonina Sydor]
Zachwycając się zakątkami
Kiedy poczucie świątecznego klimatu na krakowskim rynku przychodzi z mozołem lub niesie przykre rozczarowanie, wcale nie trzeba przysięgać sobie z naburmuszeniem, że już nigdy nie spojrzy się na świąteczne jarmarki. Czemu by nie skierować kroków w stronę subtelniejszych, kameralnych i mniej łakomych na zyski atrakcji?
Bonus podróżniczy
Najbardziej upartych w utyskiwaniach może pokrzepić fakt, że sławetny jarmark wiedeński, choć dopieszczony pod kątem estetycznym i sowicie iluminowany, wywoływał podobne reakcje co ten krakowski, gdy przyszło do spoglądania na ceny.
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-3.jpg?resize=696%2C928&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/mlodziez.malopolska.pl/wp-content/uploads/2025/01/zdjecie-4.jpg?resize=696%2C928&ssl=1)
Jarmark w Wiedniu [fot. Natalia Bachorczyk]
Tekst: Antonina Sydor