Tekst mocno stronniczy, wysokie stężenie krytyki, szczęśliwego zakończenia nie będzie.
„Znowu ten Bob Budowniczy” – wzdycha polonista, który właśnie skończył sprawdzać kolejny egzemplarz próbnej matury. Nie pamięta który to arkusz. Zerka na godzinę. Jest północ i właśnie dopił trzeci kubek czarnej kawy. W tym samym momencie trzecią puszkę Redbulla na hejnał zeruje licealista jednego z prestiżowych krakowskich liceów – jutro poprawa sprawdzianu z romantyzmu. Tej nocy obydwoje jadą na tym samym wózku. Albo raczej – ciągną ten sam wózek na drodze pełnej schematów i wypalenia. Patoklucze, patoodpytywanie, patomatura krzywdzą zarówno nauczycieli, jak i uczniów.To klapki na oczy, które zakłada się koniom pociągowym polskiego systemu edukacji, w którym to mieć skutecznie wypiera być, władza nie pozwala pytać, prawione morały – dociekać, a okrojona forma i klucze – wiedzieć.
1. Mieć formę i nie znać zbyt wielu słów
Chociaż treść zadania w tym wypadku okazała się niesłychanie ważna, ostatecznie wygrała forma. Przyjrzyjmy się treści zadania, z którym musiał się zmierzyć (najprawdopodobniej) uczeń klasy pierwszej. 6 lutego na swoim koncie na Facebooku opublikowała je Dorota Zawadzka*: „Krzysia miała 9 flamastrów i 6 oddała Ewie. Ile flamastrów ma teraz Krzysia?” Siedmiolatek zakasał rękawy. Po wykonaniu obliczeń chwiejnymi literkami obrazuje odpowiedź: „Krzysi zostały 3 flamastry”. Co na to nauczycielka? Otóż nie tym razem! – mogłaby skwitować, ale nie prowadzi słynnego teleturnieju, tylko uczy dzieci podstawowych rachunków. Jakie uzasadnienie kryje się za przekreśloną krwistym długopisem błędną odpowiedzią? Pytanie brzmiało: „Ile flamastrów MA TERAZ Krzysia?”, więc NIE ZOSTAŁY JEJ 3 flamastry tylko MA TERAZ 3 flamastry. Nie rozumiesz? To ja Ci wytłumaczę. „MIAŁBYŚ TERAZ 6/6 punktów, ale ZOSTAŁY CI tylko 4.”
2. Mieć ocenę i nie pytać
Przepraszam. Jednak pytać. Ale zastanówmy się kto kogo. Pytać uczniów, zamiast pozwalać uczniom zadawać pytania. Do odpowiedzi przyjdzie… nie trzeba kończyć zdania, możesz być znakomicie przygotowany, a i tak skoczy ciśnienie. To podobne uczucie do tego, gdy w autobusie nagle zjawi się kontroler, a ty drżysz mimo pewności, że karta miejska jest ważna jeszcze przez co najmniej tydzień. Jednak nie sama odpowiedź z 3. ostatnich lekcji jest tutaj problemem, tylko ten stracony czas. Odpytywanie jawi się jako synonim jałowego kwadransa, podczas którego ty mogłeś o coś zapytać, a prowadzący lekcję powinien przedstawić nowe zagadnienie, omówić wiersz, sprowokować do myślenia, wywołać ciekawą dyskusję o tym czy Słowacki wielkim poetą był.
3. Mieć morał i nie dociekać
No właśnie, a czy Słowacki wielkim poetą był? Czy jego wiersz pt. Słowiański Papież to faktycznie profetyczna wizja „zstępującego” na piotrowy tron Jana Pawła II? A może to raczej dominująca w Polsce narracja papieskiego mitu przywłaszczyła sobie ten utwór? O tym w szkole się nie mówi. W zamian, będziemy pożerać pompatyczne wizje mickiewiczowskiego Chrystusa Narodów. No, a jakżeby inaczej. W końcu „Dziady” co roku „będą” na maturze, tłumaczą naszą tożsamość oraz to kim NAPRAWDĘ jako Polacy jesteśmy. Veto! Ajć, już niestety nie działa… Ale może tak czy siak, zamiast wszechobecnego prawienia morałów, lekcje polskiego lepiej byłoby zaczynać od „Przyjemności tekstu” Rolanda Barthe’a? Veto! Tym razem skuteczne. To nie dla wszystkich, bo pewne sprawy dozwolone od lat 18. Ale czy w polskiej szkole również?
4. Mieć lat 18 i nie być dorosłym
To prawda, że mając 18 lat, zdaniem wielu dorosłych – prawdziwie dorosłym się nie jest. I faktycznie mija się ze swoją dorosłością maturzysta, który w trakcie egzaminu dojrzałości odwołuje się do Boba Budowniczego. Jednak to nie zmienia faktu, że pełnoletniość definiuje tylko i wyłącznie metryka. Polska szkoła woli jednak przeredagować tekst piosenki Czerwonych Gitar i zaśpiewać, że dozwolone od lat dziewiętnastu. Albo i nawet od lat dwudziestu, bo co z tego, że się nie rymuje, skoro ktoś chodzi do technikum? Jesteś pełnoletni. Możesz rzucić tę szkołę w cholerę, pójść do pracy, wyjechać do Ameryki, teraz ponoć nie trzeba już wizy… Ale zgodę na wycieczkę do Ciechocinka – musi podpisać Ci mama. Sto dni przed maturą – kryjesz się z cygarem na studniówce. Sto dni po maturze idziesz na dymka z kolegami przed uczelnię. A kolejne sto dni później – zdajesz kolosa u wykładowcy, który właśnie częstuje Cię czerwonymi Marlboro.
Katarzyna Pliżga
Źródła
* https://www.facebook.com/photo.php?fbid=273888470766239&set=a.247938500027903&type=3