Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni (a sorry, już za późno)

0
841

O, cześć, nie spodziewałem się tu Was tak wcześnie. Mam dla Was zaproszenie na ciekawą rozprawę sądową. W tym procesie, toczącym się od paru dni, prokurator ma banalnie proste zadanie. Z pozoru wszystko przemawia przeciwko oskarżonym i prokurator zaczyna się już zastawiać, czy aby ktoś nie stroi sobie z niego żartów. No bo, jak to? Oskarżeni raz po raz rzucają na siebie najgorsze zarzuty i sami wkładają sobie kij w szprychy, prosząc o jak najwyższy wymiar kary. Dziwna spra… Ale cicho, cicho, bo właśnie prokurator zaczyna coś mówić:

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Jesteście mną. W McDonald’s jak zwykle zamawiacie klasyczny zestaw 2 for U – chikker i frytki, bo jesteście biedni. Nigdy nie braliście cheeseburgera, bo smakuje Wam jak tektura i śmierdzi chemią. Nie do końca podchodził Wam też Big Mac, bo jakiś taki za bardzo mięsny i ma dziwny sos. Z wrapów zawsze wszystko wypada i źle się to je, więc też omijacie szerokim łukiem. Jak można w ogóle jeść takie dziadostwo? Oburzające. Właśnie dlatego postanawiacie zakazać wszystkich innych obrzydliwych kanapek i w Macu od dzisiaj będzie tylko sam chikker. Nareszcie porządne menu dla normalnych ludzi. Zwycięstwo, kierowca autobusu i kasjer wstali i zaczęli klaskać. Aaa, jest tylko jedna różnica – tak naprawdę jesteście Trybunałem Konstytucyjnym i zamiast kanapek w Macu właśnie zakazaliście aborcji. Ale cała reszta wygląda już w sumie podobnie.

Przerażające jak ogromną samolubnością i bezdennym egoizmem wykazali się ludzie, którzy 22 października zadecydowali o wysadzeniu w powietrze trwającego już blisko 30 lat kompromisu aborcyjnego, uznając za niekonstytucyjny przepis przyzwalający na usunięcie ciąży w przypadku ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia płodu. W słowniku ludzi kulturalnych brakuje grzecznych słów na określenie tego co właśnie się stało. Tutaj nie chodzi już nawet o ideologiczne wojny. Bo każdy ma prawo do swoich prywatnych poglądów. Ma ja zarówno Pan Mietek sprzedający precle na krakowskim rynku, pani Weronika wykładająca na uniwersytecie, jak i członkowie Trybunału Konstytucyjnego i partii politycznej. Jest jednak mała rzecz różniąca Pana Mietka i Panią Weronikę od członków partii. Pan Mietek z Panią Weroniką swoje poglądy zostawiają dla siebie i swoich znajomych. A członkowie partii i Trybunału właśnie narzucili je 38 milionom ludzi.

odpowiedzialność «przyjęcie na siebie obowiązku zadbania o kogoś lub o coś»

empatia «umiejętność wczuwania się w stan wewnętrzny drugiej osoby»

Przytaczam tu te definicje, bo niektórzy prawdopodobnie zupełnie zapomnieli co one znaczą. A jeśli sprawuje się władzę nad innymi ludźmi warto byłoby jednak pamiętać. Bo władza to nie tylko obsadzanie swoją rodziną spółek skarbu państwa i uśmiechanie się przed kamerą w wywiadach w rządowej telewizji. Władza to przede wszystkim troska o innych. To służba interesom ogółu i dbanie o wspólne dobro. Ale może to ja jestem idealistą i wierzę w wydumane frazesy. Nie wiem. Wiem za to, że jest taka mało wydumana zasada, którą można praktykować nawet nie będąc idealistą: „żyj i daj żyć innym”. Dostojny Trybunale mówi Ci to coś? Nie? A, to chwila, wyjaśnię.

Ustanowiony w 1993 roku kompromis aborcyjny nikogo tak naprawdę w pełni nie satysfakcjonował. Tym jednak z reguły charakteryzują się kompromisy – obie strony decydują się w nich na ustępstwa, wyżej niż własne interesy ceniąc sobie wspólne porozumienie. I tak wypracowany w bólach kompromis przetrwał nienaruszony rządy SLD, AWS-u, Platformy, PiS-u i Samoobrony. Tak, tak, Dostojny Trybunale, PiS-u, też, bo ówczesny prezydent Lech Kaczyński mówił nawet wówczas, że „kompromis aborcyjny jest kompromisem, którego nie wolno naruszać”. No ale czasy się zmieniły i moda na kompromisy najwidoczniej jest już passe. Kompromis stał się niekonstytucyjny, bo parę osób stwierdziło, że ich nie satysfakcjonuje i nie jest zgodny z ich zasadami moralnymi. A zdanie innych? Kto by się nim przejmował.

Według sondażu IBRIS dla Rzeczpospolitej w grudniu 2019 roku za zaostrzeniem prawa aborcyjnego opowiadało się 14,9 proc. Polaków. Co więcej – zgodnie z badaniem pracowni Kantar z kwietnia 2019 58 proc. Polaków uważało, że kobiety powinny mieć prawo do aborcji na żądanie do 12. tygodnia ciąży, bez względu na przyczynę. Gdyby więc w tym momencie doszło do ogólnokrajowego referendum w sprawie aborcji, prawo aborcyjne nie tylko by się nie zaostrzyło, ale wręcz prawdopodobnie musiałby zostać zliberalizowane. Co więc w takim razie robią rządzący? Jak gdyby nigdy nic, bez żadnych konsultacji społecznych, bez pytania kogokolwiek o zdanie przeforsowują zmiany kompletnie sprzeczne z opinią większości Polaków. A wiecie co jest ciekawe? Tak naprawdę ustalenia zapisane w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży przecież nie legalizowały aborcji. One de facto jej zakazywały, czyniąc jedynie wyjątek w trzech absolutnie dramatycznych przypadkach: ciąży będącej wynikiem gwałtu, ciąży zagrażającej życiu lub zdrowiu matki i właśnie ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia płodu. W myśl ustawy nikt nigdy nie został zmuszony do dokonania aborcji. Każdy decydował o tym we własnym sumieniu. Ustawa dawała jedynie taką MOŻLIWOŚĆ w przypadkach beznadziejnych. WYBÓR należał do każdej kobiety z osobna. Kto w wyżej wymienionych sytuacjach decydował się na aborcję miał takie PRAWO. Jeśli te Caps Locki do Ciebie nie dotarły to już nie wiem co dotrze, Dostojny Trybunale.

Rząd może decydować za obywateli o bardzo wielu rzeczach. Nowe podatki? Proszę bardzo. Międzynarodowe sojusze? Czemu nie. Nawet niedziele niehandlowe. Ok, niech będzie. Ale są takie momenty, gdzie jurysdykcja państwa się kończy i zaczynają się prywatne sprawy ludzi. I taką sytuacją od lat była kwestia aborcji w przypadku ciężkiej wady płodu. Zmuszanie kobiet do rodzenia śmiertelnie chorych, zdeformowanych dzieci to fundamentalistyczne i drakońskie wymaganie heroizmu, którego nikt nie ma prawa żądać i egzekwować. W tej kwestii, każda z matek powinna mieć po prostu wybór. Odbieranie tego wyboru w samym środku pandemii, gdy liczba zakażeń sięga rekordowych kilkunastu tysięcy przypadków dziennie, a ludzie nie mogą wyjść z domu nawet do sklepu po bułki, a co dopiero na protest to absolutny popis bezczelności i cynizmu. Pomijam już kwestię wysługiwania się przy tym upolitycznionym Trybunałem, bo odwagi na przepchnięcie aborcyjnych zmian normalną drogą przez Sejm już najwyraźniej nie starczyło. Ale nie to jest zresztą najważniejsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak kontrowersyjny temat jak aborcja, o który od wielu lat ścierają się miliony Polaków został wygrzebany właśnie teraz. W tak trudnym momencie, w szczycie pandemii, w przededniu ogromnego kryzysu gospodarczego zamiast walczyć z przetaczającym się przez kraj kataklizmem i stać za narodem, niektórzy postanowili zamiast tego napuścić go na siebie i prowokować do – nie bójmy się tego powiedzieć – wojny domowej. Bo właśnie do tego namawiał 27 października w swoim wystąpieniu, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, który zatęsknił chyba za szalonymi latami 80. i postanowił odegrać cosplay pewnego poczciwego generała w okularach, nazywając ostatnie protesty „atakiem, który ma zniszczyć Polskę” i wzywając swoich zwolenników do „obrony ojczyzny”. Zaś wtórujące mu rządowe media całymi dniami trąbiły o „lewicowym faszyzmie niszczącym Polskę” i „opozycji paraliżującej państwo”.

Oj, oj, Wysoki Trybunale. Ciężka to będzie sprawa do obrony. A na domiar złego proces toczy się jeszcze cały czas i zarzutów wciąż przybywa. Ten tekst już w momencie publikacji jest nieaktualny. Wydarzenia toczą się zbyt szybko i sytuacja zmienia się zbyt dynamicznie by można było ja uchwycić. Bez względu na to co już wydarzyło się i jeszcze wydarzy się w najbliższych dniach, czy na ulicach polała się krew, czy niepokoje społeczne udało się załagodzić – bez względu na to wszystko, Wysoki Trybunale, dowodów jest aż nadto i wyrok zapadł już dawno. Wydaliście go na siebie sami. I tego akurat wyroku nie trzeba nawet publikować w Dzienniku Ustaw. 

Czy jest jakaś nadzieja, zapytacie? Amnestia, apelacja, skarga kasacyjna? Może chociaż rehabilitacja po latach w jakimś pięknym tekście kultury. Cóż. Herbert próbował tak kiedyś bronić templariuszy. I nawet mu się udało. Tylko, że wiecie co? Oni byli niewinni.  


Łukasz Trzaska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj