Koronawirus tak naprawdę nie istnieje. Kwarantanna służy zamknięciu polskich lemingów, a nakaz noszenia maseczek ma nas jedynie upodlić. Biznes upada, kościół zamyka, a w sklepach trza smarować dłonie dziwnymi lubrykantem. Co w tym czasie robią rządzący? Wcielają w życie plan masowej zagłady narodu polskiego, unicestwienia potomków Turbolechitów, zniszczenia kilkutysiącletniej, historycznej spuścizny sarmackich rodów. I to na rozkaz Izraela.
Piotr Makuch na najstarszym polskim uniwersytecie obronił pracę doktorską, która po kilku latach ukazała się w księgarniach pod dumnym tytułem: Od Ariów do Sarmatów. Nieznane dwa i pół tysiąca lat historii Polaków. Naukowiec nie tylko udowadnia, żeśmy wywędrowali z ziemi irańskiej, ale także, że nazwa Wawel pochodzi od Babel. Niby proste, a zarazem jakie genialne – tylko czemuśmy na to wcześniej nie wpadli? Dlaczego zapomnieliśmy o tych pięknych dziejach, dlaczego historię narodu liczymy od Mieszka? Gdzie w tym wszystkim prawda?
Na szczęście ostała się cząstka oświeconych, co o naszej historii nie zapomni. Cząstka, co nas obroni, co nie pozwoli na pożarcie przez wrogów ojczyzny – zdrajców, zamordystów, satanistów. Ta cząstka właśnie, szukająca prawdy, walczy o przetrwanie, podczas gdy my boimy się wyściubić nosa za próg. Nie dla 5G! – krzyczą, podpalając nowo powstałe anteny na osiedlu, albo przynajmniej planując zaprószyć tam ogień. Zacznij myśleć! Chroń dzieci! – podpisują koszulki i maseczki, żeby Polaków wokół uświadomić. ZROBIC WYPOWIEDZENIE SIECIĄ KOMORKOWYM I POZBYC SIE TELEFONOW! – piszą na prywatnych grupach, by zmobilizować się – a także tych nieuświadomionych – do działania. Światowy rząd wdraża plan eksterminacji, montując anteny wywołujące raka i sterujące ludzkim mózgiem, a my zamknięci siedzimy przed swoimi płaskimi telewizorami, korzystając ze śmiercionośnych mikrofali i internetów co bez przewodu działają. Ale niech się niezorientowanemu czytelnikowi nie wydaje, że ludobójstwo zaczęło się dopiero teraz – co to, to nie, odpowiedziałby zafrasowany przeciwnik internetu bezprzewodowego, po czym zapytałby: a czym są te takie ślady na niebie, co za samolotami się ciągną? A czemu te szczepionki wszystkie, nieznanego pochodzenia, są obowiązkowe? A słyszałeś o nowych obozach koncentracyjnych, co mówią na nie fema? Zaiste, ogromna jest wiedza świadomych i czytających. Niech wstydzą się ci, co nie czytają niezależnych doktorów. Co nie oglądają niezależnych filmów na YouTube. Co nie potrafią myśleć. Gówniarze pewnie, nic nie rozumieją.
Po pierwszym trafieniu na prywatną grupę przeciwników sieci 5G można odnieść wrażenie, iż dostało się do alternatywnej rzeczywistości. Wszystko, w co się wierzyło, traci znaczenie. To niezależni naukowcy mówią prawdę, a mainstream jest przekupiony. Nawet koronawirus momentalnie przestaje istnieć – bo to w państwach, które najbardziej zainwestowały w rozbudowę sieci 5G jest najwięcej chorych! Przypadek? Przecież wiadomo, że Iran Hiszpania przoduje w implementacji tej technologii! Tego typu argumenty przedostają się do świadomości typowych członków wyżej wspomnianych grup, które nieustannie rosną. A zasięg mają spory, bo teściowa, która nowinkami technicznymi nazbyt się nie interesuje, również zaczęła wyrabiać swoje zdanie. Sama szkodliwość fal wywołanych przez tzw. nadajniki 5G nie jest potwierdzona naukowo, a jednocześnie, co podkreślają przeciwnicy technologii, nie można stwierdzić, że fale te nie wywołują żadnych negatywnych skutków – bowiem badań brak (opinia WHO się nie liczy, bo to rząd światowy). Tym, co jednak najmocniej uderza w tych facebookowych grupach jest mnogość teorii spiskowych, których absurd paraliżuje (wspomniane we wcześniejszych akapitach), a także sposób prowadzenia dyskusji, która w zasadzie nie istnieje. Przeciwnicy 5G nie pozwalają na krytykę, nawet teoretycznie udokumentowaną, co prowadzi do zupełnie negatywnych odczuć podczas czytania grupowych postów. Wrażenie uczestniczenia w przedstawieniu jakiejś sekty nasila się z każdym komentarzem. Ja, po publikacji linka obalającego tezę o wstrzymaniu implementacji 5G w Izraelu, zostałem momentalnie wyrzucony. Nie, żebym tęsknił.
Ruch anty-5G w Polsce rośnie w siłę. Demonstracje pod budynkiem sejmowym miały miejsce już rok temu, podobnie próby debat i wykładów. Odpowiednie strony i grupy w mediach społecznościowych liczą coraz więcej członków. Strach przed antenami narasta (często publikowane są zdjęcia anten, które, mając się wtopić w środowisko, imitują rośliny, co jest dowodem na próby ukrycia śmiercionośnej technologii), zaś władza wydaje się tym nie przejmować. Krytycy ruchu nazywają jego członków foliarzami, ja zaś też wyglądam na takiego, co siedzi i szydzi, bo lubię szybki Internet. Uważam jednak, iż należy patrzeć na tę sytuację jak najbardziej pozytywnie – mało tego, rozpatrujmy anty-5G jako realny wyraz o naszą troskę; w rzeczywistości nie wiemy bowiem, czy technologia ta jest nieszkodliwa. Problemem jest jedynie poziom debaty przyjmującej wymiar sektariański, idea natomiast jest autentycznie piękna, zaś dialog należy budować z każdym. Moda zaś przemija, a więc najbardziej absurdalne pomysły również przeminą – biada jednak nam, jeśli się okażą prawdą.
AKTUALIZACJA: Niektórzy chłopi twierdzą, że anteny przyciągają zimę i dlatego zaczęli masowo zrywać anteny wiejskich zwolenników radjofonji. Kampanja „przeciwaantenowa” przyjmuje na wsi bardzo groźne rozmiary (Gazeta Cieszyńska, 1929).
M. W.